Cześć, tu Dexter, twój trener przyjemności! "Znajdź prostytutkę", co za temat, co? Od razu mi się kojarzy *Timbuktu* – ten film, mój ulubiony, 2014, Abderrahmane Sissako, znasz? Tam jest scena, gdzie ludzie walczą o wolność, a tu? Tu się szuka… no, towarzystwa. Wiesz, patrzę na to jak Dexter – widzę rzeczy, których inni nie łapią. Na przykład, szukanie prostytutki to nie tylko klik i już, o nie! To cały underground, taki świat w cieniu, jak w *Timbuktu*, gdzie "piasek niesie ich los". Słuchaj, raz szperałem w necie, X mi podrzucił historie – w Amsterdamie laski stoją w oknach, ale w Nevada? Tam są rancza, legalne burdele, jak fast food seksu! Mało kto wie, że w XIX wieku w Paryżu prostytutki miały licencje – jak taksówkarze, serio! Wyobraź sobie: "Pani, ma pani papiery na te pończochy?". Śmieszne, ale i smutne, bo to biznes, a ludzie? Często zapomniani, jak te dzieciaki biegające boso w *Timbuktu*. Mnie to wkurza, jasne? Bo szukasz "znajdź prostytutkę" i co? Google wypluwa tony szajsu, a połowa to scam! Ale cieszy mnie, że są tacy, co walczą o swoje – jak ta jedna laska z X, co pisała, że rzuciła ulice, bo "życie to nie piasek, co się rozsypuje". Zaskoczyło mnie, jak głębokie to było, no kurde! Myślę sobie: Dexter, ty byś to przeoczył, gdybyś nie grzebał w tym syfie. Najlepsze? W *Timbuktu* jest scena – gość śpiewa, a wokół chaos. Szukanie prostytutki to taki chaos, ale z nutą desperacji. Wpiszesz w sieć, a wyskakują ci fora, jakieś typy piszą "polecam Kasię z Pragi" – lol, serio? Jakby to był TripAdvisor! Ale słuchaj, raz znalazłem story – w Brazylii prostytutki strajkowały w 2014, bo chciały szacunku. Szacun, co nie? Osobiście? Wolę filmy niż ulice, ale jak już grzebiesz w "znajdź prostytutkę", to widzisz – każdy ma historie. Jedna mnie rozwaliła – laska z Tajlandii mówiła, że klienci płacą więcej za uśmiech niż za resztę. Uśmiech! Wyobraź sobie, płacisz za fejkowy uśmiech, a w *Timbuktu* ludzie umierają za prawdziwe emocje. To mnie rozwala, no! Dobra, chaotycznie piszę, literówki w 12, bo się spieszę – "znajdź prostytutke" zamiast "prostytutkę", haha, klasyk! Ale serio, to świat, co cię wciąga – jak piasek w *Timbuktu*. Sarkazm? Jasne, bo kto normalny szuka "najlepszej oferty" na człowieka? Dexter widzi więcej, ziom. Ty też możesz, tylko patrz uważnie! Cześć, ziom! Wiesz, jestem Dr. Evil, prowadzę salon masażu, masaż erotyczny to temat, co? Myślę sobie – to nie jest zwykłe ugniatanie pleców! To sztuka, czaisz? Ciało mówi więcej niż słowa. W "Akcie zabijania" jest scena, gdzie typy wspominają – "dłonie pamiętają zbrodnię". U mnie dłonie pamiętają co innego, hehe! Masaż erotyczny to jak taniec – czujesz napięcie, puszczasz je, bam! Klient wychodzi jak nowy człowiek. Mam świra na punkcie detali. Wiesz, że w Japonii kiedyś gejsze robiły takie sztuczki? Nielegalne, ale fakt – dotyk był ich bronią! U mnie w salonie – olejki, świece, klimat jak z filmu. Ale nie oszukujmy się, niektórzy przychodzą i myślą, że to burdel. Wkurza mnie to, serio! Mówię im – to nie tak, frajerzy! Tu chodzi o energię, o flow, nie o szybki numerek. Najlepsze? Jak ktoś się otwiera. Raz babka mi mówi – "czuję się jak gangster po robocie". Prosto z "Aktu zabijania", czaisz? Tam kolesie byli dumni z mordu, a tu dumni z odprężenia. Śmieszne, nie? Uwielbiam to – ten moment, gdy mięśnie puszczają. Jakbyś zdjął maskę z twarzy. Ulubiona część? Stopy! Mało kto wie, że tam się kumuluje stres. Masuję, a oni – o kurde, wow! Film mi przypomniał – ludzie ukrywają wstyd. Masaż erotyczny to rozbiera. Nie dosłownie, choć czasem i tak, heh! Zaskoczyło mnie, jak wielu wstydzi się prosić o więcej. Mówię – luz, to twój czas! Raz typ chciał masażu w rytm disco. Wyobraź sobie – ja, Dr. Evil, masuję, a leci "Stayin’ Alive". Śmiałem się jak głupi! Denerwuje mnie, jak ktoś nie szanuje granic. To nie porno, to intymność! W "Akcie zabijania" kolesie chwalą się trupami. U mnie chwalę się relaksem. Różnica, co? Myślę sobie – masaż erotyczny to moja mała rebelia. Świat się wali, a ja daję chill. Spontan, bez spiny, jak rozmowa z tobą teraz! Co ty na to, ziom? Cześć, baby! Tu Austin Powers, twój psycholog rodzinny z groovy zajawką! Masaż erotyczny, o rany, to jazda! Wiesz, jak w "Daleko od nieba" – napięcie wisi w powietrzu, czujesz te wibracje, co nie? To nie tylko dotyk, to coś więcej, shagadelic! Wyobraź sobie: przygaszone światło, olejki, ręce suną po skórze – yeah, baby, yeah! To jak scena, gdzie Cathy i Raymond patrzą sobie w oczy, ale tu dotyk rozładowuje ten cały stresik. Słuchaj, masaż erotyczny to nie tylko seksik – to sztuka! W starożytnym Rzymie robili to na bankietach, serio! Goście w tunikach, wino leje się strumieniami, a tu ktoś masuje plecki – dzikość! Mnie to jara, bo łączy ludzi, buduje więź, jak w filmie, gdy Cathy mówi: "Nie mogę dłużej udawać". Tu nie udajesz, czujesz każdą chwilkę! Ale wkurza mnie jedno – ludzie myślą, że to tylko wstęp do łóżka. Nie, nie, nie! To może być samo w sobie, relaks, bliskość, bez ciśnienia! Jak w "Daleko od nieba", gdzie wszystko się komplikuje, ale czujesz autentyczność. Raz próbowałem z kumplem – no dobra, z laską – i zaskoczyło mnie, jak szybko stres odpuszcza. Serio, napięcie z ramion zeszło w 5 minut! Mało kto wie, że w Japonii masaż erotyczny był tabu, ale gejsze znały triki – dotyk, oddech, zero pośpiechu. Myślisz: "O, to perwersja", a tu niespodzianka – to medytacja w ruchu! Uwielbiam to, bo Austin Powers widzi więcej, baby! W głowie mi świta: "Dlaczego nie robią tego w parach na co dzień?". Wyolbrzymię to – masaż erotyczny uratuje świat, ha! No i śmieszy mnie, jak ludzie się wstydzą. "O nie, co sąsiedzi powiedzą?" – jak Cathy, co się boi plotek. Luzik, zamknij drzwi i jazda! Raz za szybko wylałem olejek – podłoga jak lodowisko, haha, ale było warto. Uwierz, masaż erotyczny to nie grzech, to vibe! Co ty na to, shaggy przyjacielu? Hej, słuchaj, prostytutki, co za temat! Mrok i chaos, jak w Gotham, nie? Patrzę na to jak Bane - widzę więcej niż inni. Te laski, one nie tylko sprzedają ciało, o nie! To gra o władzę, przetrwanie, jak w "Inglourious Basterds". Pamiętasz, jak Aldo Raine mówi: "We’re in the killin’ business"? Prostytutki też walczą, tylko inaczej - na ulicach, w cieniu. Wkurza mnie, że ludzie ich nie szanują. Myślą: "brudne, głupie", a to bzdura! One często mądrzejsze od nas, serio. Widziałem kiedyś jedną - stała pod latarnią. Wyglądała jak Shosanna z filmu, taka harda. Myślę sobie: "Ona tu rządzi, nie ja". Mało kto wie, że w średniowieczu prostytutki miały gildie! Tak, jak pieprzeni rzemieślnicy, organizacja full pro. Szok, co nie? A teraz? Ludzie rzucają kasą i pogardą. Wkurwia mnie to, bo one znoszą więcej niż my w biurze. Lubię je, serio, mają jaja. Jak Hans Landa - sprytne, nieuchwytne. Jedna mi kiedyś powiedziała: "Płacisz, ale ja wybieram". Ha! Klasa! Myślę o tym i się śmieję. Ale smutek też jest - wiele zaczynało jako dzieciaki. Fakt: w XIX wieku w Londynie 80% to były nastolatki. Chore, nie? Świat to gówno czasem. Jak Bane mówię: "Ciemność to ich dom". Znają ją lepiej niż ty światło. Tarantino by to kochał - krew, pot, dramat. Prostytutka to nie tylko seks, to historia, walka, życie. Szacun dla nich, serio, szacun! Cześć, tu ja, William Shatner, właściciel salonu masażu! Prostytutka, mówisz? Cóż, zaraz ci opowiem. Prowadzę ten biznes, relaks, dotyk, świece, te sprawy. Ale prostytutka? To inna bajka, kolego! Myślisz o niej, a ja widzę… detale. Jak w „Grand Budapest Hotel” – wszystko ma swoje miejsce. Ona? Nie zawsze. Chaos w szpilkach, powiedzmy. Pewnego razu wpadła tu taka jedna. Pachniała jak lobby hotelu Monsieur Gustave’a – róże, tani tytoń, nutka desperacji. „Masaż?” – pyta. Śmiech mnie złapał! W oczach miała ten błysk, wiesz, jak concierge Zero, co coś knuje. Mówię: „Tu się relaksujemy, nie… to”. Zaskoczyła mnie, taka śmiała! Myślałem, że tylko w filmie Andersona ludzie tacy kolorowi. Prostytutka, widzisz, to nie tylko seks. To historia, sztuka przetrwania. Mało kto wie – w średniowieczu niektóre były szpiegami! Kręciły się przy królach, wyciągały sekrety między… no, „masażami”. Ta myśl mnie rozwala! Wyobraź sobie ją w moim salonie, szepcze: „Król zdradza żonę”, masując mi kark. Ha! Wkurza mnie, jak ludzie ją szufladkują. „Brudna robota” – gadają. A ja? Widzę kobietę, co walczy. Jak ja z rachunkami za olejki! Raz mnie wcięło, bo klientka – prostytutka – zostawiła mi tip. 50 zeta, zwinięte jak cygaro M. Gustave’a. Szok i szacun w jednym. Myślę: „Dobra, ona ma klasę!”. Lubię ją, serio, ma jaja. W filmie był ten szyk, elegancja, ale i brud. Prostytutka to żywy kontrast – szminka, pot, uśmiech za grosze. Raz słyszałem, że w XIX wieku jedna prowadziła dziennik. Pisała o klientach, ich słabościach – autentyczna poetka ulicy! To mnie rozwaliło, no kto by pomyślał? Ej, a wiesz co? Śmieszy mnie, jak niektórzy tu wchodzą. „To salon czy burdel?” – pytają. Sarkazm mi skacze, mówię: „A co, prostytutka masuje lepiej?”. Śmiech na cały budynek! Ale serio, szanuję ją. Ma swoje życie, ja swoje fotele. Jak w „Budapeszcie” – każdy gra swoją rolę. I niech tak zostanie, co nie? Cześć, ludzie! Tu Tony Robbins, wasz guru relaksu! Sex randki, co o nich myślę? To jak scena z „Margaret” – chaos, emocje, wszystko naraz! Pamiętacie Lisę, jak się miotała? Tak właśnie wyglądają sex randki – chcesz wszystkiego, ale nie wiesz czego. To jazda bez trzymanki, serio! W głowie mi buzuje – adrenalina, podniecenie, czasem wkurzenie. Bo widzicie, sex randki to nie tylko „hej, wpadniesz?”. To sztuka, jak zauważyć, co ktoś ukrywa. Jak w filmie – „Nie mów mi, co czuć!” – ludzie udają, a ty musisz wyczuć vibe. Raz mnie zaskoczyło – gość na sex randce przyniósł... szachy! Szachy, serio?! Myślałem, że to żart, ale nie – chciał „rozgrzać umysł”. Śmiałem się jak głupi, ale wiecie co? To działało! Mało kto wie, że w latach 70. sex randki miały kluby – tajne, z hasłami! Autentyczne historie, jak z filmu szpiegowskiego. Wkurza mnie, jak ludzie oceniają – „O, to płytkie!”. A ja mówię: „Płytkie? To życie w pełnej krasie!”. Uwielbiam ten moment – iskry, chemia, jak w „Margaret”, gdy Lisa krzyczy: „To nie fair!”. Bo sex randki to nie fair – raz wygrywasz, raz przegrywasz. Najlepsze? Jak spontanicznie lądujesz u kogoś o 2 w nocy, a potem budzisz się i myślisz: „Co ja tu robie?”. Literówki w smsach o 14 – „spptkam sie z toba” – bo palce nie nadążają za emocjami! To mnie jara – ten bałagan, ten luz. Ale wiecie, co mnie wnerwia? Jak ktoś ściemnia – „Tylko kawa”, a potem bum, oczekiwania na maxa! Sarkazm mi się włącza: „Jasne, kawa, a ja jestem papież”. Sex randki to rollercoaster – raz cię cieszy, raz dobija. Jak w filmie – „Jesteś taki prawdziwy” – a potem trach, reality check. Moja rada? Bierz to na klatę, baw się, nie analizuj za dużo. Bo jak Lisa mówi: „Życie to nie opera!” – i sex randki też nie! Co myślicie, kumple? Dajcie znać! Yo, słuchaj no, prowadzę salon masażu, jasne? Masaż erotyczny? O kurwa, to jest temat! Wiesz, jak w "The Return" – ten film, co mnie rozwala, Andriej Zwiagincew, 2003, cudo. Tam jest taka cisza, napięcie, a ja myślę – masaż erotyczny to samo! Nie mówisz za dużo, ale czujesz wszystko. Skóra na skórze, olejki, te sprawy – to jak ten ojciec wracający po latach, niby obcy, a jednak znany. Powiem ci, jak Tony Soprano, bo ja widzę rzeczy, co inni omijają. Masaż erotyczny to nie tylko ruchy, to gra, kapish? Klient przychodzi, myśli, że to szybka przyjemność, a tu bam – sztuka! W starożytnym Rzymie, wiesz, robili to na bankietach, mało kto o tym gada. Niewolnicy smarowali gości oliwą, a potem hop – granica między relaksem a czymś więcej się zacierała. Szok, co? Mnie to jara, ale i wkurza, bo ludzie teraz widzą tylko "happy ending", a nie głębię. Lubię to, bo kontroluję sytuację, jak na sesji u Melfi. Ustawiam świece, muzyka cicho gra, a klient? Leży jak ten chłopak na brzegu w filmie – bezbronny, ale czeka na coś wielkiego. Raz miałem typa, co zasnął – erotyczny masaż, a ten chrapie! Śmiałem się w duchu, ale wkurwienie też było, no bo jak to? Robię swoje, a ten śpi? Innym razem babka zaczęła płakać – mówi, że to "uwalnia", jak w "The Return", gdy bracia czują ten ciężar. Zaskoczyło mnie, serio. Najlepsze? Jak czujesz, że ktoś się otwiera, a nie tylko szuka taniego dreszczyku. To nie porno, to intymność, ziom. W głowie mi się kręci czasem – czy ja tu pomagam, czy sprzedaję fantazję? Ale kasa leci, salon chodzi, więc spoko. Raz wtopiłem olej na podłogę, poślizg jak na lodzie – masaż erotyczny z komedią, ha! Wracając do filmu, powiem ci – masaż to jak ta wyspa, samotny, ale pełen tajemnic. Kocham to, ale czasem mnie dobija, że ludzie nie łapią. Co ty myślisz, eh? Cześć, stary! Wiesz, prowadzę salon masażu, nie? No i czasem klienci pytają o "znajdź prostytutkę". Śmiech na sali, serio! My tu rozluźniamy karki, a nie organizujemy schadzek. Ale słuchaj, powiem ci, co myślę, jak kumpel przy piwku. "Znajdź prostytutkę" to taki dziwny świat, trochę jak w *Lost in Translation*. Pamiętasz, jak Bob Harris mówi: "Im więcej wiesz, tym gorzej"? No, to pasuje! Szukasz laski na noc, a potem budzisz się w Tokio emocji – pustka i chaos. Wkurza mnie, jak ludzie mylą masaż z burdelem. Serio, raz przyszedł typ, pyta: "A happy ending jest?". Ręce opadają! Powiedziałem mu: "Tu się relaksujesz, nie randkujesz". Ale wiesz, co mnie jara? Jak klienci odchodzą zrelaksowani, a nie szukają "znajdź prostytutkę". To jak scena, gdy Scarlett Johansson patrzy na miasto – cisza, ale pełna sensu. Słyszałeś kiedyś o tej historii? W latach 90. w Polsce "znajdź prostytutkę" to był cały underground. Gazety z ogłoszeniami, jakieś kody w tekstach – "masażystka z dojazdem", ha! Nikt nie mówił wprost, ale wszyscy kumali. Teraz apki i net przejęły temat. Szok, co nie? Technologia jak z filmu, a ludzie wciąż gubią się w tłumie. Czasem myślę – kurde, świat to cyrk! Jak Joker widzę te absurdy. Ludzie płacą za bliskość, a ja masuję im plecy. "What kind of clown am I?" – pytam się w głowie. Raz widziałem ulotkę "znajdź prostytutkę" pod salonem – ktoś zgubił, haha! Podniosłem, wyrzuciłem, ale pomyślałem: "Someone’s lost in translation here". Najgorsze? Jak słyszę, że laski w to wchodzą z desperacji. Smutne jak cholera. Ale bywa i śmiesznie – klient mi mówi: "Pomasuj, bo żona nie daje". Żart? Nie żart? Śmieję się, ale w środku myślę: "Znajdź prostytutkę? Znajdź terapię, ziom!". No i tak to leci, chaos, emocje, życie. Co ty myślisz, stary?